Prosto z szutrowych oesów Rajdu Polski
Data publikacji: 2017-07-31
Mierzy zaledwie 400 mm długości, 187 mm szerokości i 140 mm wysokości. Ma napęd na cztery koła i potężny silnik... elektryczny. Mimo to gotowy jest sprostać najbardziej wymagającym odcinkom specjalnym wokół Mikołajek.
Przywdziewając rajdowe barwy i napis na bocznej szybie "K.Hołowczyc / Ł.Kurzeja" pokusi się nawet o widowiskową jazdę i spektakularne zwycięstwo. Mowa oczywiście o... ?
Subaru Impreza WRC to rasowa rajdówka, która kusi i urzeka swoją mocą i agresją niemal wszystkich fanów sportów motorowych na świecie. I robi to skutecznie już od 1997 roku. Bezgraniczna miłość do niebieskiej maszyny była również inspiracją dla inżynierów i projektantów japońskiej fabryki Tamiya, która na rynek wypuściła bodaj największą liczbę zdalnie sterowanych modeli spod znaku "Plejad". Chyba żadna inna marka nie doczekała się tak wielu miniaturyzacji, co Subaru. Jedna z nich, w topowej odmianie WRC z ostatnich lat produkcji, trafiła w ręce toruńskiego miłośnika "małych rajdów". Oto efekt kilkudniowej pracy przy komputerze, modelarskim stole i w drukarni.
Jest rok 2012. Krzysztof Hołowczyc, wraz ze swoim nieodłącznym na mazurskich oesach pilotem Łukaszem Kurzeją, startują w swoim domowym klasyku, czyli 69. Rajdzie Polski. Ich bronią staje się Subaru Impreza STI, która szczęśliwie dowozi polską załogę na 6. miejscu w "generalce". Taka sama rajdówka powstaje też w pracowni Michała Jasińskiego, tylko że zmniejszona proporcjonalnie do skali 1:10.
- To jest piękna praca, choć trzeba mieć do niej ogromny szacunek i cierpliwość - opowiada twórca repliki. - Ja wciąż się tego uczę i mam nadzieję, że starczy mi sił. Najgorszy jest pośpiech, chęć zobaczenia już końcowego efektu - wtedy pojawiają się pierwsze błędy. Ale miłość do rajdów zwycięża, więc trzeba się skupić i robić swoje.
Budowę rajdowej repliki zaczyna się od zebrania materiału fotograficznego prawdziwego samochodu. Na jego podstawie przenosi się do komputera wizualizację oklejenia auta, odrysowując niemal każdy szczegół: linie, figury, logotypy, napisy. Później cały projekt skaluje się odpowiednio do wymiarów lexanowej karoserii.
- Niestety, nadwozie modelu RC nie jest do końca identyczne z prawdziwym samochodem. Pamiętajmy, że niezależnie od marki i modelu każda karoseria ma ten sam rozstaw osi. Siłą rzeczy więc te wymiary nieco odbiegają od oryginału - zdradza tajniki toruński modelarz. - Po przeniesieniu oryginalnego malowania do programu graficznego trzeba odpowiednio je zeskalować i dopasować do makiety modelu. Tutaj wymagana jest zegarmistrzowska precyzja, bo od tego zależy nasz końcowy efekt.
Kolejnym krokiem w tworzeniu repliki jest ustalenie, na jakiej folii będziemy drukować nasze naklejki. Niektórzy wybierają wariant lakierowania karoserii, maskując od spodu poszczególne fragmenty. Subaru "Hołka" powstało inaczej - autor zdecydował się skorzystać z rozwiązania stosowanego w sztuce oklejania prawdziwych rajdówek - czyli folii "wylewanej". Poszczególne elementy zostały wydrukowane i naniesione na białą karoserię za pomocą opalarki i... patyczka do uszu.
- Teraz dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa i test naszej cierpliwości. Prawdziwe auto stabilnie stoi, a karoseria nie ugina się przy dotknięciu końcówką palca. W małej skali jest zupełnie inaczej. Z jednej strony musimy trzymać giętką karoserię, uważając aby nie dotknąć części zewnętrznej palcem. Z drugiej zaś kawałkami odklejamy folię i podgrzewając ją przykładamy do modelu. A to wszystko jest małe i delikatne - czasami brakuje rąk, żeby to uchwycić i przyłożyć dokładnie w tym miejscu, w którym powinno się znajdować.
Najwięcej trudności, przy budowie Subaru polskiego rajdowca, przysporzyło oklejanie boków rajdówki. Z jednego kawałka, na którym nadrukowane zostały logotypy sponsorów polskiej załogi, trzeba było przykleić je w odpowiednim miejscu karoserii. Delikatne przesunięcie powodowało, że któryś z napisów zostałby ostatecznie przycięty lub zasłonięty przez lampę czy szyby. A trzeba pamiętać, że pomimo pierwszego sukcesu pozostaje jeszcze druga strona auta i druga walka z precyzją i przyklejającą się w nieodpowiednim miejscu i czasie folią. Zabawa trwa...
Gdy model Subaru zaczyna przypominać swój pierwowzór, pozostaje przyklejenie poszczególnych elementów "karoserii". Producent w zestawie zapewnia zestaw naklejek szyb, świateł, grilla czy nawet tablic rejestracyjnych. Oczywiście nasza rajdówka ma własne "blachy" informujące, że auto zostało zarejestrowane w Olsztynie. Opcjonalnie karoseria Subaru może być wyposażona w światła LED: od mijania, po kierunkowskazy czy tylne lampy przeciwmgielne. Już na sam koniec pozostaje niemal uroczyste naniesienie biało-czerwonych flag i nazwisk załogi na boczne szyby. To wszystko wycinane jest z plotera i przenoszone folią transportową na szyby. Łatwo niestety o błąd - małe części literek (kropki, kreski) często są wyrywane przez urządzenie drukujące. Ale cierpliwość popłaca.
Końcowy efekt rekompensuje wielogodzinną walkę z opalarką, klejem i uciekającą karoserią. Oczy bolą, kręgosłup daje o sobie znać, ale blask i piękno własnoręcznie zbudowanej właśnie rajdówki pozwala o tym zapomnieć. Emocje i radość sięgają zenitu, gdy replikę osobiście zobaczył... Krzysztof Hołowczyc. Podczas spotkania z dziennikarzami na torze w "Słomczynie", toruński twórca Subaru Imprezy zaprezentował ją polskiemu mistrzowi. Ten, z nieukrywaną radością i szerokim uśmiechem bez wahania złożył na rajdówce swój autograf, i to nawet w dwóch miejscach. Być może, po zakończeniu kariery w rajdach terenowych, olsztyński kierowca przesiądzie się do rajdówki w małej skali (uśmiech). A warto dodać, że promocją rajdowego modelarstwa zza Oceanem zajął się nawet Ken Block, promujący swoją widowiskową Fiestę w skali 1:8 budowaną przez HPI. Może więc kiedyś ta moda przywędruje do Polski, a w Toruniu powstanie prawdziwa fabryka rajdowych modeli RC. Subaru Import Polska już nad tym pracuje (uśmiech).
Kilka słów warto dodać też o podwoziu. W modelarstwie RC bowiem karoseria jest elementem wymiennym i niezależnym od podzespołów technicznych. Prezentowana replika Subaru Krzysztofa Hołowczyca została zbudowana na najnowszym podwoziu XV-01 PRO, japońskiej marki Tamiya. Model składa się z tysięcy części, podkładek i śrubek, które przy pomocy wschodnio-języcznej instrukcji (na szczęście obrazkowej) trzeba precyzyjnie złożyć.
- Podwozie XV to naprawdę skomplikowana konstrukcja. Złożenie tych wszystkich elementów zajęło nam niemal tydzień. Ma to swoje plusy - auto prowadzi się idealnie, a szeroki wachlarz ustawień pozwala dopasować charakterystykę rajdówki do własnych oczekiwań i upodobań - ocenia Michał Jasiński.
Model posiada napęd na cztery koła, który w tym przypadku realizowany jest za pomocą mocnego paska zębatego. Aby uchronić go przed uszkodzeniami i piaskiem, został zasłonięty solidną plastikową obudową. Dzięki temu mazurskie szutry nie są mu straszne. Jazdę w trudnych warunkach usprawnia też regulowane zawieszenie, z możliwością dopasowania gęstości oleju w amortyzatorach, stopnia ugięcia sprężyn czy kierunku pracy całego układu. Model idealnie nadaje się więc do jazdy po gładkim asfalcie, jak i wyboistych drogach Rajdu Polski. Niektórzy kierowcy pokusili się też o wersję driftingową, nawet z powodzeniem.
Mocny silnik bezszczotkowy zamontowany jest z przodu auta. Za pomocą zębatki umieszczonej na wale silnika można regulować przełożenia rajdówki, czyli wpływać na czas przyspieszania i elastyczność. Do pełni szczęścia brakuje tylko centralnego dyferencjału, który pozwoliłby na bardziej precyzyjne ustawienia napędu, w zależności do specyfiki danego rajdu. Mimo tej małej niedogodności, najnowsze podwozie XV jest bodaj najlepszym w historii marki modelem, oferującym precyzję, jakość i niezawodność. Warto dodać, że z tego samego podwozia korzysta w tym sezonie nasz rajdowo-rallycrossowy zespół, Subaru Poland RC Team. Zebrane doświadczenie na starszej konstrukcji, pozwala dzisiaj osiągać dużo lepsze czasy na oesach, aż trzykrotnie (na 3 rozegrane rajdy) stając na podium w swojej klasie. Teraz więc czas na budowę repliki załogi Dominik Butvilas i Kamil Heller.